Roztopiona


No i się roztopiłam. Ostatnie kilka dni przez Kolumbię Brytyjską przetaczała się kolejna fala gorąca (trzecia bodajże) i tak sobie pomyślałam, że: kurczę, nie po to się przeprowadzałam do Kanady, żeby roztapiać się w upale 🤔

Znajoma mówi, że to normalne, że latem tu nie pada deszcz i że jest ciepło, ale przyznała też, że tak jak mieszka w tej części Kanady osiem lat, to takiego gorąca i suszy sobie nie przypomina…

Niestety smog z pożarów w B.C. oraz amerykańskiego stanu Waszyngton sprawy nie poprawia, a wręcz przeciwnie – nadal jest gorąco i duszno. Na dodatek sprawia, że słońce za tą szarawą zasłoną zaczyna przybierać kolor lekko upiornej czerwieni już popołudniem i cóż…

Tak po prawdzie, to skłania mnie to coraz częściej do głębokiej refleksji nad tym, co się kryje za pojęciem ‘dobrego miejsca do życia’ 😶


Kolumbia Brytyjska zaczęła mi ostatnio pokazywać coraz więcej brzydkich cech swojego charakteru… Myślę, że etap zauroczenia chyba właśnie minął 😔

Ale o tym to chyba już będzie w kolejnym wpisie.

Upał

Fala upałów nawiedzająca Kolumbię Brytyjską trwa w najlepsze. Krótko mówiąc roztapiamy się 🥵

Oczywiście staramy się chłodzić na wszelkie możliwe sposoby. Zimne napoje, lody, klimatyzacja, wiatraki, wieczorne wypady nad jezioro… Mimo to czasem i tak ciężko jest wytrzymać.

Chociaż teraz i tak jest w miarę w porządku. Kilka dni temu na dwa dni pojawiły się nareszcie chmury, które nieco ochłodziły zachodnią część Kanady. Dzięki temu wreszcie mamy w cieniu około 24-26°C zamiast 38-41°Cz początku zeszłego tygodnia.

Nadal jednak jest bardzo sucho. Co prawda nagłówki w stylu ‘cała Kanada płonie’ są trochę przesadzone, ale generalnie nie jest najlepiej. W całej okolicy obowiązuje podwyższony stan zagrożenia pożarowego, a w całej prowincji wybuchło już przeszło 500 pożarów, z których duża część jest poza kontrolą strażaków. Na dniach mają się zjawić posiłki z sąsiednich prowincji, także wszyscy trzymamy fingers crossed, żeby razem udało im się zatrzymać szalejący żywioł 🤞

Przede wszystkim jednak mamy nadzieję na zmianę pogody. Trochę deszczu na pewno będzie mile widziane 🌧️

Mamo, piesek!


Młodsza powoli, powoli zaczyna coś tam sobie gadać. Coraz częściej nawet brzmi to jak pewna namiastka zdania. Oczywiście tylko dla mnie 😅

Świetnie sobie zdaję sprawę, że nie można jej nazwać komunikatywną. Do przedszkola raczej bym jej jeszcze nie posłała z takim ‘słownictwem’ 😋

Zgaduję więc, że nie każdy się domyśli co Młodsza miała tutaj na myśli. Tłumaczenie powyższego to:

Mamo, spójrz! Piesek ze swoją panią.

Nie mam pojęcia, dlaczego akurat pani jest mamą, ale mam pewną teorię – dla Młodszej właściciele psów dbają o nie jak o swoje dzieci, dlatego poniekąd są ich rodzicami 😉

Poczytasz mi, mamo?

Moje dzieci zdecydowanie za bardzo lubią książki 😅

Bardzo często przychodzą do mnie, trzymając książeczkę (albo kilka) i proszą, żeby im poczytać. Młodsza to wręcz się tego domaga i okrutnie złości, gdy jej tłumaczę, że akurat robię obiad i nie dam rady… Zaś gdy skończę czytać jedną, to zaraz biegną po drugą. Moje małe moliki 😉

Boli mnie brzuszek…

Niezły cwaniaczek nam tutaj rośnie… 🤨

Starsza zaczęła kumać pewne schematy typu:

jestem marudna i siostra też, a mama ma jakąś robotę, więc chętnie zgodzi się puścić mi bajkę

albo

jak jestem śpiąca i marudzę, ale jest późne popołudnie to mama da mi kawałek czekolady na pobudzenie, żebym nie zasnęła

i zaczyna je wykorzystywać na swoją korzyść, skubana.

* * *

Ostatnio mieliśmy małą przygodę, która stety-niestety zakończyła się w szpitalu (o tym w kolejnym poście). No i na tyle dobrze się tam Starszą opiekowali i dostała kilka ciasteczek korzennych, które bardzo jej smakowały, że zaczęła symulować po to, aby zabrać ją do szpitala 🤦‍♀️

Na szczęście w porę się zorientowaliśmy o co chodzi i dostała taki wykład na temat zmyślania i konsekwencji jakie się wiążą z wymuszaniem wizyty w szpitalu, że chyba się trochę przestraszyła. Może nie bardziej samego szpitala (i dobrze, bo nie powinna się go bać!), ale zostania tam samej, nie znając zbyt wiele angielskich słówek…

Chociaż po prawdzie to nie wiem ile z tego jej w głowie zostało, bo ostatnio słucha tak, że jednym uchem wlatuje, a drugim wylatuje. 🤷‍♀️

Serożerca

Młodsza naprawdę uwielbia ser żółty. Biały (twaróg) zresztą też.

Jak tylko ktokolwiek wyciąga ser z lodówki to zaraz woła:

Siej! Siej!

Ostatnio dorwała się do małej kostki mozzarelli, która leżała na stole zanim sprzątnęłam po obiedzie i zaczęła ją wcinać niczym taka mała myszka 😄

I jeszcze tak się ustawiła plecami do mnie, żeby nie było nic widać, cwaniaczek 😋

Leje jak z cebra

Oj, tak, tak… Wspominali, że w okolicach Vancouver często pada deszcz, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak często. W ciągu dwóch pierwszych tygodni pobytu były dosłownie 2 dni, kiedy było słońce, a tak to cóż… 🌧️

Chociaż aktualnie jest zadziwiająco zimno jak na tę okolicę. Na dworze temperatura około 0°C i nawet przez kilka dni padał śnieg 🙂

Zobaczymy co będzie dalej… 

Zarobiona

Jejku… Mam tyle rzeczy do ogarnięcia, że nie wiem w co ręce włożyć i mam wrażenie, że powoli zaczynam się już gubić 😵

W naszym życiu zapowiadają się spore zmiany (o tym za jakieś 2 tygodnie zapewne). W związku z tym trzeba zrobić tak strasznie dużo, że wręcz przerażająco dużo.

Całe przedsięwzięcie wcale nie należy do prostych, a więc wszystko trzeba dobrze ogarnąć i dopiąć na ostatni guzik – tak, aby zarówno nam, jak i dzieciom było jak najłatwiej przyzwyczaić się do nowej sytuacji.

Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się udało! 😉